Ostatnio rozpisuję się nad wschodami słońca,śpiewem ptaków o świcie,zapachem chleba a tak naprawdę są to tylko odskocznie od tego co mam.A co mam w domu?Kochanego męża nadużywającego alkoholu,wracającego późnym wieczorem do domu z pracy.Męża,którego wogóle noe obchodzi to,że czekam na niego z obiadem,uśmiechem,dobrym słowem.Dla niego ważne jest to żeby się po pracy rozerwać i zabawić w gronie kolegów ,przy piwie,najczęściej więc w drodze z pracy zagląda do baru.Denerwuję się a nawet złoszczę na to zachowanie, co w rezultacie prowadzi do większych lub mniejszych kłótni.potem po takiej burzliwej wymianie zdań i epitetow mąż słodko sobie śpi a ja rozpamietuję całą sytuację,płaczę i czuję pgromny żal,że moje życie jest monotonne i przeraźliwie smutne.Wiem...powinnam udać się po pomoc do poradni ,psychologa,pogadać z kimś...wstydzę się?...boję?...nie wiem...
Jest mi smutno i żal mijających dni...miesięcy...lat...kocham męża,ale już nie mam siły na niego cierpliwie czekać i znosić go nietrzeźwego...już nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz